- buda jak na rocznik 2003 doskonała, w oryginalnym niezniszczonym lakierze 29Y, bez przygód wypadkowych- jedynie małe niezauważalne wgniecenie wyprostowane palcami przy lampie prawej. Zauważyłem, bo w tym miejscu popękał lakier. Ogólny brak rdzy na całym aucie, poza małą perforacją na progu lewym przy kole. Czegoś takiego szukałem.
- wnętrze jak nowe ze wszystkimi działającymi dodatkami,
- silnik odpalał od strzała na zimnym, a po przekroczeniu 82 st. C już nie- byłem na to przygotowany,
- opony zimowe z roku 2004 w dobrym stanie ,
- uszkodzony słonecznik kierowcy skręcony prowizorycznie na śrubę od 3 lat,
- uszkodzony stabilizator tylny lewy, co wprawiało mnie w zachwyt na ciasnych zakrętach. Uszkodzenie idealne do driftu.
- migająca kontrolka silnika, która po przekroczeniu 3500 obr./min zapalała się na dobre,
- zapalona na stałe kontrolka płynu chłodniczego.
Po podłączeniu do kompa ważniejszych błędów nie było, więc przybyliśmy piątkę i skończyło się na ustaleniu dobrej cenie, umowie, podpisach i włożeniu do bagażnika kilku gratów pozostałych z poprzedniego silnika (Tak, tak właściciel ratował się kolejnym trupem za kilka złociszy, który przejechał niecałe 2 tys. km).
Po 3 godz. transakcyjnych wskoczyliśmy w auta i machając miłemu Panu na pożegnanie pojechaliśmy na stację zatankować. Auto tankowane jak na pit-stopie bez gaszenia silnika. Płacę, wsiadam i zdusiłem… Klops… Przymusowy postój przez 40 min z otwartą maską, bo przecież nie odpali. Dobrze, że było w miarę zimno. Pozostałe kilometry przejechane bez przygód. Byłem zachwycony… Auto prezentowało się tak:
Załączone pliki
Użytkownik FILATEAM edytował ten post 07 listopad 2020 - 01:31